Devil May Cry 3 i inne wspomnienia

Dobra, to będzie kolejny wpis w stylu: chyba chciałam napisać coś fajnego o czymś retro, ale tamte czasy były dla mnie gówniane, więc “coś fajnego” to pojęcie względne…

Dawno nie miałam lęków napadowych, więc wczoraj dostałam takiego ataku, że ostatecznie mój facet zawiózł mnie na nocną opiekę medyczną, a ja miałam jazdę, że mam chore serce i zaraz umrę. :’) Lekarka zbadała mnie i stwierdziła, że owszem, to tylko nerwica.

Na pociechę kupiłam sobie dzisiaj kolekcję HD Devil May Cry na Xboxa i skłoniło mnie to do pewnych refleksji.
Bo teraz tematem na topie są matury, w social mediach ciągle widzi się coś na ich temat, także czy się chce czy nie, jakieś refleksje pojawiają się w głowie… Zwłaszcza, że od mojej matury mija w tym roku okrągłe 20 lat.

2005. Byłam wtedy młoda i szczupła, ale też bardzo chora, bardzo nieszczęśliwa i bez grosza przy duszy. Ciężko zdobywać pierwsze doświadczenia zawodowe, jak masz nieleczone objawy psychotyczne i nie bardzo rozumiesz co się z tobą dzieje.
No. Miałam tylko średniej-niższej klasy komputer, który bez pamięci katowałam grając w Painkillera i w sumie w niewiele więcej. Biedaczek przegrzewał się i wyrzucał bsody, ale człowiek cieszył się tym co miał.

Tymczasem moja koleżanka nie miała komputera, ale za to jej starszy brat (spoczywaj w pokoju, Grzegorz) miał PlayStation 2 i kiedy był w pracy, mogła sobie grać. To od niej po raz pierwszy usłyszałam o serii Devil May Cry.
W tamtych czasach – i jeszcze przez wiele, wiele lat – konsole i pady były dla mnie abstrakcją. Dodam, że nie byłam zbyt bystrą nastolatką i nie umiałam grać w nic poza FPSami. Byłam też po prostu biedna – jak w tym moim ulubionym cytacie Słonia, że “nie jestem z biednej rodziny, lecz z hajsem raczej był kał”. W tamtych czasach byłam czasem studentką, czasem słuchaczką w szkole policealnej, a najczęściej bezrobotną. Dopiero kilkanaście lat później zrozumiałam, że przez moją schizę nie mogę pracować – a nie, że za mało się staram i jestem pasożytem, jak zapewniała mnie rodzina. Pierwszą konsolę kupiłam w 2018 r. i było to właśnie PS2. Ale mniejsza.

Poszłyśmy do pokoju brata koleżanki, bo obiecała mi w końcu pokazać tego kozaka, jakim był Dante, syn Spardy. No i faktycznie, intro z Dantem, który popisowo poćwiartował bandę demonów, w 2005 roku na młodych nas zrobiło kolosalne wrażenie. No ale tyle było mojej przygody z DMC – patrzyłam trochę jak gra koleżanka i tyle.
Do tematu postanowiłam wrócić jakoś w 2008 czy 2009 roku, miałam wtedy nowy, dużo lepszy komputer i bardzo się ucieszyłam, że DMC3 jest dostępny również na PC. Widziałam siebie w letni dzień, jak siedzę w swoim pokoju, sączę zimne piwko owocowe i pykam na padzie – choć podpiętym do PC – w przygody Dantego. Wszak “Co to za wakacje bez komputera i spoconego podkoszulka” – jak napisała kiedyś dawna internetowa znajoma.
No, tak, ale marzenia i plany jedno, a życie drugie – okazało się, że DMC3 na PC najzwyczajniej w świecie… nie działa. Gra uruchamiała się w mini okienku i nie widziała pada, żadnego, ani mojego niskobudżetowego Tracera, ani potem tego od Xboxa. Jako ciekawostkę powiem wam, że po dziś dzień wersja DMC3 dostępna na Steamie działa dokładnie tak samo źle. :) Chociaż podobno istnieją mody, które sprawiają, że grę da się uruchomić i nawet można w nią zagrać.

No i tak naprawdę wróciłam do DMC3 dopiero teraz, w wersji HD na Xklocku Series X. I… Wizualnie daje radę, niestety nie wiem czy będę w stanie ją ukończyć – ze względu na moje bardzo niskie umiejętności. Zacięłam się już na samym początku. xD Smutne życie noskilla – ale lepiej mieć problem typu “nie umiem pokonać mini bossa w starej gierce”, niż “nie mam pieniędzy, nie mam szans na pracę, nie mam niczyjego wsparcia, jestem sama z poważną chorobą psychiczną”. :’) Także, no. :)

Subskrybuj
Powiadom o
guest

0 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
Ta strona używa plików cookies.
Jak wykorzystujemy Cookies
Jak wyłączyć cookies
AKCEPTUJĘ
0
Chętnie poznam Twoje przemyślenia, skomentuj.x