Może niektórzy pamiętają, że jarałam się kiedyś retro komputerami… I temu poświęcę niniejszy wpis, starając się streścić. :)

Krótki kontekst: rocznik 1986, w dzieciństwie ze sprzętów elektronicznych miałam tylko brick game i tzw. ruską gierkę z nurkiem i ośmiornicą, którą dał mi kiedyś kuzyn mojego wujka i która niedługo potem zepsuła się na amen.
Nie miałam żadnej innej konsoli ani komputera, bo w moim domu w latach 90 nie przelewało się.

Pierwszy komputer dostałam dopiero mając 15 lat (2001 rok), “do nauki”. I faktycznie do niczego innego się nie nadawał, bo miał fatalne parametry nawet jak na tamte czasy, a dodatkowo – nikt w rodzinie się na tym nie znał – moja mama kupiła go “po znajomości” po zawyżonej cenie od prywatnego sprzedawcy. Komputer działał na Windowsie 98, miałam słabiutki (acz nowy) 15-calowy monitor CRT, najprostszą myszkę kulkową (bez scrolla) i klawiaturę. Potem doszły głośniczki z marketu. Moja radość szybko ustąpiła miejsca rozgoryczeniu, bo dzięki rówieśnikom w szkole dowiedziałam się, że z takim sprzętem nie pogram sobie w nic, a już na pewno nie w GTA III, Tony Hawka czy innego Jedi Knighta II. Ba, sprzęt nie nadawał się nawet do oglądania filmów.
Na szczęście kolega z klasy, jedna z nielicznych osób, które były nastawione do mnie w miarę życzliwie, ratował mnie czasem podrzucając mi swoje stare płyty ze starymi grami, w które już nie grał (on w przeciwieństwie do mnie miał nowoczesny i wypasiony komputer). Wśród gier znalazło się TPP oparte na pierwszym epizodzie Gwiezdnych Wojen i ta gierka szczególnie przypadła mi do gustu. Moja szkolno-domowa rzeczywistość (w szkole bullying, w domu ojciec alkoholik) była znośniejsza dzięki tej gierce.

Potem, na początku liceum, udało mi się wymienić komputer na nieco lepszy, potem był kolejny i kolejny i zrobił się rok 2015. Przeczytałam gdzież w internetach (pozdro Kurasiu jeśli kiedykolwiek to przeczytasz), że dużo osób ożywia stare komputery i gra sobie na nich w retro gierki. Ogarnęła mnie taka trochę nostalgia i przypomniałam sobie, że gdzieś tam jest zakopany ten właśnie mój pierwszy w życiu komputer. Może będzie się dało coś jeszcze z nim zrobić…?
Działał! I dało się. Kupiłam mu tylko inną – lepszą – kartę graficzną, która nie dość, że w ogóle działała, to jeszcze pozwoliła odpalić cały wachlarz starych gier.

Minęło trochę czasu i moje hobby zaczęło się rozkręcać. Co jakiś czas coś tam dłubałam, aż w końcu postanowiłam ożywić martwy od wielu lat komputer 386. Po wielu próbach, bojach, a także po władowaniu w niego sporej sumy pieniędzy, udało mi się to. Był moim oczkiem w głowie. Miałam też komputer rodem z 2007 roku, na którym był zainstalowany Windows XP i czasem grałam na nim w gry, które nie chciały działać na współczesnym sprzęcie i nie miały swojej wersji zoptymalizowanej dla nowych systemów operacyjnych. Miałam jeszcze czwarty, ale nie był niczym specjalnym – składak złożony naprędce z byle czego w ramach testu.
Działy się różne rzeczy, raz przywlokłam do domu 25-kilowy monitor CRT marki LG (taki, jaki “miał wtedy każdy”), innym razem kupiłam w lombardzie w sąsiednim mieście za grosze jeden z pierwszych modeli monitorów LCD w historii, czasem kupowałam jakieś mniej i bardziej potrzebne części, dyskietki, jakieś tam akcesoria… Miałam też retro laptopa IBM ThinkPad, na którym udało mi się zainstalować Windowsa 95 (i nic więcej nie byłam w stanie z nim zrobić).

Stosunek domowników i innych osób do mojej pasji był taki, że “znowu znosisz śmieci do domu”. No ale przestałam oczekiwać aprobaty czegokolwiek od kogokolwiek, a szczególnie od swoich rodziców. W końcu sprzętów było tyle (dołączyły retro konsole), że już nikt nie wiedział co nowego się pojawiło i miałam spokój od marudzenia.

Ale w 2021 roku w moim życiu zaszły pewne zmiany. W październiku tegoż roku wprowadził się do mnie mój narzeczony i retro komputery trafiły do szafy. Był jeszcze krótki epizod ze starymi konsolami, ale nadeszły chude lata i opłakana w skutkach próba prowadzenia własnej działalności gospodarczej. Nie obwiniam siebie o to, że próbowałam mieć lepsze życie i nie pykło z racji mojej poważnej choroby, ale fakty były takie, że sytuacja finansowa zrobiła się tragiczna.

No i cóż – stare sprzęty, i komputery i konsole, i gry, i rozmaite części i akcesoria – trafiły na OLX oraz do znajomego, który handluje takimi rzeczami. Nie było mi ich żal i szybko przekonałam się, że to malutka strata, bo… ten cały szmelc okazał się być warty może 1/4 tego, ile w to kiedyś władowałam. Poczułam frustrację, i to sporą. Ale potem machnęłam ręką, może ktoś jeszcze coś z tym zrobi.

Innymi problemami, które zniechęciły mnie do retro, były:

– kwestia ekstremalnie toksycznych graczy z mojego pokolenia, którzy potrafili np. obrzucić mnie błotem na jakieś gównogrupce dla tru gejmerów, że “nieprawidłowo” użyłam słowa RETRO, albo wyśmiać mnie, że nie ogarnęłam jakiejś części mapy w którymś starym Turoku

– jak wyżej, tylko tym razem boomerzy robiący sobie śmieszki, że jak to tak, kobieta i komputery, na pewno jestem facetem i mam siusiaka! – no można się popluć na śmierć ze śmiechu, faktycznie…

– fakt, że retro gry są bardzo trudne, a mój skill przez branie neuroleptyków jest bardzo niski

– fakt, że retro gry w latach 20 XXI wieku są po prostu brzydkie :) i często lepiej nie konfrontować wspomnień z rzeczywistością

– …a także to, że nasze mieszkanie było zagracone i trzeba było pozbyć się pewnych rupieci

Moja kolekcja została sprzedana bez żalu. Byliśmy w takiej sytuacji, że i 50 zł cieszyło.

Jak sprawy wyglądają teraz?
Z konsol retro posiadamy PlayStation 2 Slim w wersji Pink – w stanie kolekcjonerskim (tak, z pudełkiem) oraz coś, co może jeszcze nie podchodzi pod retro (a może podchodzi?) – czerwonego 3DSa. Mam pewne inne plany i aspiracje, ale odkładam to na lepsze czasy. Może znajdziemy większe lokum, może przybędzie nam pieniędzy, może i będzie jak i za co odbudować kolekcję w takiej czy innej formie. Ale to temat na dalszą przyszłość.

A tymczasem trochę zdjęć na pamiątkę.

Subskrybuj
Powiadom o
guest

2 Komentarze
Najstarsze
Najnowsze
Opinie w linii
Zobacz wszystkie komentarze
trackback

[…] GameBoya wrócił w gimnazjum. Kolega, o którym pisałam w notce “retro-sretro”, posiadał najpierw wersję Color, a potem Advance. Czasem dawał mi pograć, szczególnie w […]

Szelll

Lata 80 pamiętam….w nich dorastałem :D w szkole podstawowej w 8klasie doszła informatyko-fizyka. Bo nie było środków na salę komputerową. W technikum uczyliśmy się komed w dos. A Gierkę w ośmiornice miałem późno. Od rowiesnikow. Ośmiornica Przebijała grafiką grę w jajka Wilka i zająca. Dziela nas lata… a i tak jesteśmy w ciemnej “dupie”. Trzeba dogonić technikę, bo wychowywałem się w epoce offline. pozdrawiam

Ta strona używa plików cookies.
Jak wykorzystujemy Cookies
Jak wyłączyć cookies
AKCEPTUJĘ
2
0
Chętnie poznam Twoje przemyślenia, skomentuj.x